niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 1 "Nie bój się"

       Wchodzę do wielkiej sali. Obok mnie kilkoro moich rówieśników trenuje boks. Nie interesuje mnie to ćwiczenie, jestem na to zbyt słaba. Przechodzę do następnego sektora, mojego ulubionego, tam strzelamy z łuków.
      -Witaj Hadlee - wita mnie niski, krępy, rudowłosy mężczyzna, mój Opiekun Zmienny. Podczas trwania szkolenia, w każdy dzień tygodnia opiekuje się nami inny opiekun. Stwórcy wymyślili taki system, żeby nikt się za bardzo do nikogo nie przywiązał. Westley, mój dzisiejszy opiekun, oprócz tego, że się mną zajmuje, jest odpowiedzialny za łucznictwo.
Idziemy, szukając wolnego stanowiska. Po chwili zatrzymujemy się obok jasnowłosego chłopaka, który nieśmiało się do mnie uśmiecha.
      - Witaj - mówię. Chłopak zaczyna się szczerzyć, ale podchodzi do niego jego opiekun i każe koncentrować na strzelaniu. Westley podaje mi drewniany łuk i w milczeniu staje za mną. Czuje na swoim karku ciężkie spojrzenie. Wytężam wzrok i  celuje. Trafiam idealnie w sam środek, nie mogę się jednak cieszyć bo chłopakowi obok mnie słabo idzie, a ja nie powinnam się wywyższać.
      Po kilkudziesięciu strzałach czuję się, jakby mi miały odpaść ramiona. Na szczęście zbliża się godzina, kiedy zaczniemy mieć czas wolny.
      Po pół godzinie moje przypuszczenia się sprawdzają i gong w głównej sali wybrzmiewa na cały ośrodek szkoleniowy.  Westley do mnie podchodzi i zabiera łuk:
      - Idź, spotkamy się na Zebraniu.
      - Dobrze... - mruczę pod nosem i odchodzę szybko.
      Mijam innych nastolatków, którzy, tak samo jak ja, idą w milczeniu w kierunku parku. W tym momencie się od nich odłączam i idę w stronę pokojów, na każdych drzwiach wisi zdjęcie, tego kto tam mieszka.
 Jest to mała, dwa na cztery metry, klitka, gdzie mam tylko łóżko, szafkę na ubrania i małe biurko, przy którym w tamtym roku odrabiałam lekcję. Na szczęście, odkąd skończyłam szesnaście lat , nie chodzę do szkoły. Niestety, coś za coś, niedługo mam zacząć opiekować się jakimś dziesięciolatkiem, który przyjdzie z  Over...

       - Mamo! Ja nie chcę nigdzie iść! - mała dziewczynka z rudymi włosami sięgającymi ramion i dużymi lazurowymi oczami, ściskała dłoń płaczącej kobiety.
      - Musisz...  Nie bój się. Nic ci tam nie zrobią, ale pamiętaj, że cię kocham i zawsze, niezależnie od wszystkiego będę cię kochać. - Kobieta pocałowała dziewczynkę w czoło, przytulając ją i szepcząc ostatnie słowa, jakie miała wypowiedzieć swojej córce. - Kocham cię Happy.
      Mężczyźni ubrani w białe, przylegające do ciała kostiumy z wielkim napisem na piersi – „Strażnik Równości”, odciągnęli dziewczynkę od matki. Jeden z nich zaczął coś do nich mówić, ale nic nie słyszała. Dochodziły do niej pojedyncze słowa:
      - Nie bój się. Oni są gorsi... Możesz być lepsza... Eden...
      Dziewczynka zaczęła krzyczeć. Mężczyzna nie zwrócił na nią uwagi. Wziął ją mocno za rękę i pociągnął w stronę motoru. Posadził na siedzeniu i usiadł za nią. Po chwili poczuła, że zaczynają się wznosić. Świat, który był jej domem zaczął się oddalać. Matka, która tak wiele dla niej znaczyła, stawała się coraz mniejsza. Po kilku minutach nie miała siły krzyczeć. Mężczyzna to zauważył i zaczął mówić:
      - To trudne ale musisz mi uwierzyć, tam, gdzie będziesz, jest  lepiej. Każdy jest równy sobie, a tu... - Spojrzał z obrzydzeniem na prawie niewidoczną już ziemię. - Tu jest o wiele gorzej. Po szkoleniu będziesz mieszkała w Edenie.. to miejsce nazywamy Over....

      Z bolesnych wspomnień wyrywa mnie pukanie.
      - Tak? - Przede mną stoi mój opiekun.
      - Za chwilę zaczyna się Zebranie. Musimy iść by się nie spóźnić. – Kiwam głową i wychodzę z pokoju, idziemy korytarzem. Po chwili zatapiamy się w tłumie ludzi. Ustawiamy się w kolejce, by dojść do sektorów. Czekam kilka minut, żeby w końcu dostać się do przedziału dla szesnastolatków, rozdzielając się z Westleyem, który poszedł do innych opiekunów. Na podwyższeniu staje starszy mężczyzna z długimi siwymi włosami i brodą. Spogląda na wszystkich i po chwili zaczyna mówić.
      - Równość. To jest słowo, dla którego zaczęliśmy wszystko od nowa. Stwórcy stworzyli nowy system opierający się na równości, czyli wolności. Nie możemy o tym zapominać, gdy podejmujemy decyzje. Musimy pamiętać o drugiej osobie i o tym, że nie jesteśmy lepsi ani gorsi. Musimy pamiętać, że to szkolenie, które wydaje się trudne i czasami nie do zniesienia, służy wyższym celom.  Jest po to, żebyśmy mogli tworzyć nasz idealny świat. Nasz raj. Nasz Eden. Dlatego też jestem bardzo zasmucony gdy słyszę od Opiekunów Zmiennych, że chwalicie się swoimi wynikami przed innymi. To przerażające, że choć uczycie się o tym, do czego doprowadza nierówność , kontynuujecie to. Kontynuujecie błąd naszych przodków oraz ludzi z Over. Nikt nie chce być przecież taki jak oni! - Opiekun patrzy na nas nieprzychylnie ale po chwili kontynuuje. – Będę bardzo nie usatysfakcjonowany, jeśli będziecie nadal okazywać wyższość nad innymi. To wszystko na dziś. Do widzenia.
      Mężczyzna schodzi z podwyższenia i kieruje się do windy, by z dachu naszej szkoły odlecieć helikopterem do Bazy Opiekunów.
      Nie chcę myśleć o cotygodniowym karmieniu kłamstwem uczniów, którzy myślą, że równość jest dobra a jednocześnie, że są lepsi od tych z Over. Nienawidzę tego świata. Wiem jednak, że to nic nie zmieni a może przysporzyć mi samych kłopotów. Już nie raz w przeszłości, gdy miałam 11 lat i nie rozumiałam, że należy się trzymać z boku by nie zwrócono na ciebie uwagi, mówiłam każdemu, że ten świat to w rzeczywistości kłamstwo. Niestety, kara była bardzo dotkliwa.
      Po Zebraniu podchodzi do mnie Westley, muszę iść z nim na przygotowanie do opiekowania się nowym uczniem. Wychodzimy z Sali, mijamy korytarz prowadzący do pokoi i idziemy w stronę pomieszczeń, w których jeszcze nigdy nie byłam. Wiem, że w niektórych pokojach odbywają się egzaminy pozwalające bardziej dokładniej oszacować, kim powinieneś zostać. Na szczęście to czeka mnie dopiero za rok, wtedy Opiekunowie wybierają mi moją pracę, a przez kolejny rok, do dnia kiedy skończę 18 lat, szkolę się.  Przed nami otwierają się rozsuwane drzwi. W pomieszczeniu jest bardzo jasno, ściany pomalowane są na biało a po środku stoi czarny stół, przy którym siedzi dwójka moich Opiekunów Zmiennych, Russel i Ben. Dołącza do nich Westley i pokazuje mi , żebym usiadła.
      -  Na pewno wiesz dlaczego się tu spotkaliśmy.- Zaczyna rozmowę Russel, który jest odpowiedzialny za boks. Tak nawiasem mówiąc, nie lubi mnie. - Jutro przyjedzie tu dziesięciolatek, nie wiem, czy to będzie chłopak, czy dziewczyna. Do twoich siedemnastych urodzin, będziesz wprowadzać go, lub ją, w nasz świat.
      - Na czym ma polegać ta opieka? - pytam z lekką drwiną w głosie.
      Patrzę na Opiekunów, jednak oni nie mają ochoty zwrócić mi uwagi, albo wiedzą, że na nic się to nie zda.
      - Masz mu pokazywać, na własnym przykładzie, jakie panują tu zasady. Pokazać, że równość to wolność oraz opowiadać o Edenie. Oczywiście nie wszystko naraz... Na początku będzie zestresowany ale to minie, przecież każdy na początku boi się tego co nieznane, prawda? – Westley odpowiada mi na pytanie i zaczyna się śmiać. – Po około miesiącu, kiedy zobaczysz, że będzie gotowy, rozpoczniesz go szkolić. Łucznictwo, boks, rzucanie nożami. Jednak mają to być bardzo podstawowe ćwiczenia. Większą część czasu spędzaj na rozmowie z nim. Najprawdopodobniej to będzie chłopiec, to nie tajemnica, że jest to tak duża różnica wiekowa i płciowa byście się nie zaprzyjaźnili. To nic strasznego, to służy dobru innych ludzi w naszym społeczeństwie. Chodzi jedynie  równość, czyli o fundament naszego nowego świata.
      Patrzę na niego zdziwiona. Jeszcze nigdy nikt nie powiedział mi tu wprost, że nie możemy się przyjaźnić. Każdy to wie, nie musi czytać specjalnego regulaminu ale jest to dla mnie przerażające gdy nagle ktoś mi tego zakazuje.
      - To wszystko?
      Chcę wyjść. Chcę uciec jak najdalej od tych świrów, począwszy od Stwórców aż do ich pionków, Opiekunów.
      - Tak - odpowiada Ben, uśmiechając się do mnie. Jego najbardziej lubię z tej trójki, ale jest Opiekunem. To za niego wybrali mu tę pracę, ale on ją wykonuje. I za to go nienawidzę.
      - Dziękuje.
      Drzwi się za mną zatrzaskują, a ja uciekam do swojego pokoju. Po kilku minutach, kiedy przecisnęłam się pomiędzy szwendającymi się bez celu szesnastolatkami i ich podopiecznymi, rzucam się na łóżko.
      Wspomnienia wracają.
               
      - Witaj.
      Do dziewczynki podszedł wysoki chłopak z kruczoczarnymi włosami. Był bardzo blady. Nastała niezręczna cisza. Mężczyzna stojący obok chłopca powiedział coś do niej. Oczywiście nic nie zrozumiała. Miała ochotę płakać ale nie chciała robić tego w obecności jej nowego opiekuna. Strażnik Równości opowiadał jej o nim przez prawie całą drogę . Po chwili mężczyzna odszedł.         
      - Pokaże ci twój pokój. A tak w ogóle nazywam się William.
      Dziewczynka, na którą mama mówiła Happy, spojrzała na chłopca. 
      - Will...? 
      - Nie! - krzyknął. - Nie mów do mnie zdrobnieniem. Jest to zakazane. – Spojrzał na nią ostro, ale po chwili zmiękł. – Już spokojnie. Po prostu nie mów do nikogo zdrobnieniem i będzie w porządku. A ty jak się nazywasz?
      - Hadlle... Ale ja nienawidzę tego imienia! - dziewczynka  krzyknęła ze złością.  
      - Nie jest złe. Przyzwyczaisz się. - Zaśmiał się, ale nagle przestał, jakby coś sobie uzmysłowił.


***
Pierwszy rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam spodobał. Jeśli tak- napiszcie komentarz! 
Jeśli nie - także napiszcie co Wam się nie spodobało ;) Każdy komentarz motywuje :3


5 komentarzy:

  1. Hej. Ciekawy rozdział...
    Ale czegoś tu brakuje, nie jestem w stanie ci powiedzieć co, rozdział nie wciąga na tyle, że się chce czytać do końca.
    Ogólnie, ciekawa tematyka i itp. itd.
    Jeśli coś się nie podoba w komentarzu, usuń.
    Powodzenia w pisaniu, Dilivers

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Na razie jest trochę "nudnawo" ponieważ chciałabym "wprowadzić" w świat, w którym rozgrywa się akcja ;) Niedługo powinno być ciekawiej.

      Usuń
  2. Wpadłam tu niechcący i się wciągnęłam. Klimat trochę jak w Igrzyskach Śmierci, trochę Niezgodna, ale tylko klimat. Widać, że pomysł jest oryginalny i za to wielkie brawa. Jeśli chodzi o uwagi, moim zdaniem konieczna jest zmiana czcionki! Nie wiem jaka jest teraz, ale polskie znaki się brzydko wybijają i jest też mocno nie wyraźna. Każde "t" wygląda jak "L", przynajmniej u mnie. Ale to tyle z marudzenia. Styl pisania fajny, nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Co do czcionki .... coś się zepsuło :/

      Usuń
  3. Witajcie we trzy! ;)
    Przybywam z odsieczą! Już obserwuję, kolejny świetny pomysł na opowiadanie! ^^
    Nie miałam jeszcze do czynienia z Twą twórczością, ale masz ciekawy styl pisania. Nawet zwykłe czynności opisujesz interesująco! I ta kursywa ze wspomnieniami! Uwielbiam!! ^^
    Życzę Wam trzem mnóstwa weny i byście razem stworzyły wspaniały materiał do czytania! ;)
    Widzimy się w ,,lepszym świecie"! :D
    Pozdrawiam,
    ~Rebecca~
    Zapraszam do mnie: http://wyspa-wyrzutkow.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń